Przez ostatnie pół roku zagłębiałam się w rejony muzyczne, które kompletnie mnie nie pociągały. Mało kiedy czułam miętę do usłyszanego kawałka, nie mówiąc o prawdziwych ciarach. Ulubione krążki nie cieszyły. Na głośnikach i słuchawkach osiadł kurz. Co Ty robisz, gdy zabraknie w Twoim życiu muzyki?

Ten post początkowo miał być o tym, jak dobrze mi się słucha Stealth. Jednak tak dawno tu nie pisałam, że przybrał zupełnie inny kształt. Dlatego Stealth będzie soundtrackiem, do którego przesłuchania ogromnie Was zachęcam. 

I don’t need your love, and I don’t want to waste your time

Czy mieliście kiedyś taką sytuację, gdy zorientowaliście się, że dawno nie słuchaliście muzyki? Jak to się stało, osoba, która nie mogła sobie wyobrazić wyjścia z domu bez słuchawek, nagle orientuje się, że dawno nie odkryła nic nowego? Czy to znaczy, że przestaliście kochać muzykę? A może tak naprawdę nigdy jej nie potrzebowaliście tylko wpychaliście w siebie na siłę, jak kawę w poniedziałkowy poranek?

Nie, to nie to.

Doszłam ostatnio do przekonania, że tak jak ze wszystkim, tak i z muzyką, można czasami dostać przeciążenia. Zwłaszcza, jeśli zapędzamy się w nieznane nam rejony i zaczynamy słuchać dużo muzyki, do której nie czujemy mięty, a kolejne kawałki zaczynają się zlewać w całość. Zaczęłąm czuć pewnego rodzaju monotonię, a do głowy zakradła się niechęć. Niechęć do słuchania, poznawania, zapętlania. Nawet powroty do ulubieńców dawały tylko krótkotrwałe efekty. Potańczyłam przy bardziej skocznym kawałku, pozachwycałam się głębią innego, uśmiechnęłam się do dawno zapomnianego hitu. Tylko po to by odłożyć słuchawki na kolejne tygodnie.

 

I’ve crossed every line, Broken every boundary, And now it’s retribution time

I tak się zastanawiam – co sprawiło, że przestałam słuchać muzyki? Dlaczego nie zabieram ze sobą słuchawek na podróż? Gdzie się one w ogóle podziały? Dlaczego nie przesłuchałam jeszcze najnowszych krążków ulubionych artystów? Czy to zablokowanie walla na fb sprawiło, że przestały do mnie docierać jakiekolwiek muzyczne informacje?

Co Ty robisz, gdy zabraknie w Twoim życiu muzyki?

 

I haven’t seen you smile in like forever

Ostatnio odkopałam słuchawki i zaczęłam na nowo odpalać Spotify na komputerze w pracy. Zaczynając od lekkiej, pobudzającej elektroniki, zaczęłam przeglądać stare playlisty. Czuję, że powoli wracają mi muzyczne kolory. Uśmiecham się do dobrych wokali, ciekawych historii i tych wszystkich smaczków, które kiedyś mi się podobały.

Wróciłam do swojej muzyki. Do korzeni. Do tych artystów, dla których Wy przyszliście do mnie. Nie odkrywam nowości, odkopuję to co już było. Dałam sobie czas na zatrzymanie się i cieszenie dźwiękami, które już lubię.

A może o to chodzi? Może, tak jak cały nasz świat, wpadłam w pogoń za nowościami, nie dając sobie czasu na przetrawienie tego co mi się naprawdę podoba?

 

Let me introduce myself, My name’s whatever you want it to be

Stealth pięknie wpasował się w ten post swoimi piosenkami. Mimo, że nie uważam go za wybitnego artystę, to potrafi sprawić, że zapętlam jego piosenki. Czuję się dobrze z jego muzyką.

Mam nadzieję, że nie zabraknie Wam nigdy muzyki. A jeśli tak się stanie, możecie do mnie napisać. Jestem ciekawa czy są osoby, które mają podobne odczucia.