W zeszły weekend, z okazji miliona rzeczy do zrobienia, wzięło mnie na oglądanie nowych seriali. Znacie ten motyw, prawda? ;) Na swoje nieszczęście znalazłam dwa tytuły, które chyba na stale dołączą do repertuaru moich seriali.

 

Fortitude

 

Po obejrzeniu czterech odcinków nie miałam pojęcia o co chodzi. Serial jest utrzymany w dość mrocznym klimacie, jest w nim mnóstwo bohaterów, każdy ze swoją historią, plus całość toczy się w miejscu, gdzie każdy pochodzi z innego kraju. Mimo, że wszyscy mówią po angielsku, to słychać norweskie, islandzkie, duńskie, norweskie i inne akcenty, przez co jest ciężko zrozumieć co oni mówią. Po raz pierwszy od lat musiałam ściągnąć napisy ;).

Ale po kolei – Fortitude to nazwa miasta, które mieści się na skraju koła podbiegunowego i którym rządzą dwie zasady – musisz mieć dach nad głową i musisz umieć się utrzymać. Co za tym idzie każdy ma pracę i nikt nie jest biedny, więc nie ma żadnej przestępczości. Dlatego to miasteczko jest uważane za najbezpieczniejsze miejsce na Ziemi. Jednak my zaczynamy oglądać go od momentu gdy wszystko się zmienia – ktoś zostaje zamordowany i szukamy razem sprawcy.

Ogromną zaletą serialu są przepiękne zdjęcia, narracja i całkiem stabilne tempo. Po kilku odcinkach nie zauważyłam jeszcze „zapychaczy” ale nadal mam wrażenie, że nie do końca ograniam wszystkie wątki. Nie jest to jednak konieczne ;) Plus, na deser, jedną z głównych ról gra rewelacyjny Stanley Tucci, którego postać nadaje całości przyjemnego posmaku.

Nie jest to serial akcji, ale jeśli macie trochę wolnego czasu, to warto dać mu szansę :)

 

 

The Last Man On Earth

 

Ten serial jest durny. Po prostu. I momentami ohydny. I niesmaczny. I wcale nie jest to humor najwyższych lotów. Ale końcówka trzeciego odcinka (serial zaczął się w marcu) zawiera w sobie tak cudowny plot twist, że nie mogę się doczekać kolejnych odcinków ;)

Koncepcja jest prosta i bardzo dobrze wyjaśniają ją twórcy w powyższym filmie. Wszyscy zginęli i na naszej planecie został jeden facet. Ma do dyspozycji cały kontynent, wszystkie budynki i sklepy tego świata. Niestety brakuje mu prądu i bieżącej wody. Co z tym faktem robi? Sprawdźcie sami ;)

 

 

***

Better Call Saul

 

Zaczęłam też oglądać Spin-Off, który opowiada historię na 8 lat przed wydarzeniami z serialu Breaking Bad. Mam wrażenie, że świat podzielił się na dwa obozy – tych, którzy uwielbiają go na równi z BB i tych, którym nie podszedł tak bardzo więc go hejtują ;). Zaczynając ten serial podejrzewałam, że będzie to ta sama historia jak z Friends vs. How I Met Your Mother. Nie oglądałam tego pierwszego, a gdy próbowałam to za nic nie potrafiłam zrozumieć zachwytu, natomiast w HIMYM zakochałam się momentalnie i do końca kibicowałam jego bohaterom. Być może to właśnie dzięki Better Call Saul polubię Breaking Bad?

 

 

Secrets and Lies

 

Na początku myślałam, że będzie to serial dla milośników takich tytułów jak Broadchurch, Top of the Lake czy The Killing. Mamy podobną sytuację – ginie dziecko, szukamy zabójcy. Jednak już po kilku pierwszych scenach było jasne, że słaba gra aktorska i puste dialogi nie dorastają nawet do pięt wspomnianym seriom. Na ciągle zadarty nos i skwaszoną minę głównej pani detektyw, ledwo da się patrzeć, a cała reszta bohaterów jest po prostu sztywna. Całość miała być utrzymana w mrocznym klimacie ale jedyną tego oznaką była lekko jesienna pogoda. Nie wytrzymałam całego odcinka i odpuściłam. Szkoda życia na słabe seriale, prawda? ;)

 

 

***

A na ten serial czekam:

THE MESSANGERS

Mimo iż jest to Sci-Fi to jestem ciekawa jak rozwinie się cała historia. Trailer mnie kupił. Macie jakieś przewidywania? Niektórzy mówią, że to taka bardziej religijna wersje Heroes ;) Piosenka z trailera: Message in The Sand od Strangeletter.