Kojarzycie ten moment z filmów i kreskówek, gdy jakaś para w końcu się całuje, a w tle nagle wybuchają fajerwerki? Dokładnie tak się czasami czuję, gdy odnajdę nową, ekscytującą muzykę. I w tym momencie, te fajerwerki nadal wybuchają, ponieważ odkryłam nowe cudo!

Uniesiona na dobranoc rzuciła we mnie tym kawałkiem. Na dobranoc dla niej, bo ja nie mogę się teraz od niego oderwać. Co tam, że jest już trzecia nad ranem, za kilka godzin jadę w Bieszczady a mój plecak nadal jest schowany gdzieś głęboko w szafie. Dla takiego kawałka warto zarwać noc. Tyle Wam powiem.

 

Więcej Jego dobrych rzeczy znajdziecie na Spotify.