Wszystko zaczęło się od chęci odnalezienia muzyki, za którą będzie szła parada z fajerwerkami. Szukając ciągle nowej muzyki zaczynam wpadać w pułapkę monotonii. Nowe kawałki są fajne, dobrze się ich słucha, ale po jakimś czasie wszystkie zlewają się w jedną masę, która odpowiada jakiemuś nowemu trendowi w muzyce (btw. szykuję dla Was zestawienie nowych trendów muzycznych, cieszycie się?).

I tak mijają dni, podczas których stan mojego muzycznego zadowolenia trzyma się na stałym poziomie „jest ok”, ale od czasu do czasu pragnę tych fajerwerek – miłości od pierwszego przesłuchania i całkowitej fascynacji nowymi dźwiękami. I gdy w czwartek zapytałam twittera by mi podrzucił takie fajerwerki, z pomocą przybiegła @Bawelniana podrzucając Fog od kompletnie mi nieznanego Jabberwocky.

 

To była miłość od pierwszego dźwięku. Zakochałam się w pomyśle, później w bicie, a następnie (po raz kolejny) w wokalu Any Zimmer. A później w całości. Poczułam fajerwerki. I od tamtej pory codziennie katuję ten kawałek, próbując przesłuchać cały krążek, który jest równie dobry.

Jabberwocky to nazwa wiersza Lewisa Carolla (tak tak, tego od Alicji w krainie czarów!). Jest to najbardziej absurdalny przykład angielskiego wiersza absurdalnego, a jego przekłady możecie sobie przeczytać tutaj. Jako band, jest trójka francuzów: Camille, Manu i Simon, którzy od 2013 zakorzeniają się w electropopowym mainstreamie. W 2015 wydali swój debiutancki krążek Lunar Lane. 

jabberwockygroupe-14-2
Rozgłos przyniósł im kawałek Photomaton, gdzie rozgrzewał nas wokal Elodie Wildstars. Dalej była pierwsza EPka Polana której dołączono 6 remiksów tytułowego kawałka. I muszę Wam przyznać, że wszystkie bardzo, ale to bardzo polubiłam ;)

Sprawdźcie sami czy i Wam przypadną do gustu – cały krążek jest dostępny na Spotify i obiecuję, że nie będziecie nim zawiedzeni! :)