Od kiedy usłyszałam  ich po raz pierwszy, każdego dnia puszczam sobie ich cover What is Love. To, co zrobili z tym kawałkiem jest krótko mówiąc niesamowite. Tak jak pisałam w ostatniej tygodniówce – zrobić cover to nie sztuka, ale stworzyć z dobrze znanego kawałka zupełnie inny typ muzyki, który poruszy kolejne generacje… Trzeba mieć do tego ogromny talent, wyczucie i pomysł.

 

 

Nie musiałam się długo zastanawiać by stwierdzić, że to właśnie o nich powinnam napisać w tym tygodniu. Zwłaszcza, że dzięki temu sama mam okazję na spokojnie przesłuchać ich innych nagrań ;)

Zaczęłam od najnowszego singla, który zapowiadał najnowszę EPkę – We don’t like you at all. Piosenka utwierdziła mnie w przekonaniu, że coś wisi w powietrzu. Stęskniona za dźwiękami od The XX stwierdzam, że jest to doskonałe udoskonalenie londyńskiego bandu. Holenderskie Tears & Marble odnajdują się w tworzeniu muzyki, którą chyba mogę bardzo bezpiecznie wrzucić do playlisty z napisem downtempo electronic.

 

 

Ten zapadający w pamięć wokal Belli Hay i zapętlające się dźwięki, tworzone przez Crisa Kuhlena łączą się w przepiękną całość. Ostatnio zdumiewa mnie coraz więcej takich duetów wokalno-produkcyjnych. Większość z nich daje radę, ale to właśnie u tych Holendrów słychać najwyraźniej, że mają oni mocną wizję tego co chcą zrobić i co ważniejsze – potrafią ją wyegzekwować.

Wszystkie pięć kawałków na ich debiutanckim EP trafiło prosto tam gdzie miało trafić – w najdalsze zakamarki moich odczuć muzycznych. To jest ten typ muzyki, przy którym leżysz bezwładnie na łóżku i czujesz, że przenosisz się do innego świata. Też tak macie, czy to tylko ja? ;)

 

 

O samym duo nie wiadomo jeszcze za dużo. Może to i dobrze… Niech się rozwijają z dala od świateł popularności. Mam nadzieję, że ich kolejne materiały będą równie dobre… Tymczasem z uśmiechem na twarzy zapętlam po raz kolejny Blood & Gold.

Tears & Marbles znajdziecie na Soundcloud oraz Facebooku.